W San Fran (po 5 dniach spędzonych tam, chyba wolno nam się tak pieszczotliwie zwracać do tego miasta, no nie?) pogoda była szalona. Słynnych letnich mgieł nie doświadczyliśmy, także Golden Gate Bridge obfotografowaliśmy z każdej strony, ale w tle mogłaby spokojnie przygrywać nam muzyka do filmu „Czasem słońce, czasem deszcz”.