Uwielbiam dostawać powiadomienie w kalendarzu o zbliżającym się locie 🙂 Tym razem padło na kupione jeszcze w marcu bilety do Dublina i naszą pierwszą wizytę w Irlandii.
Nasz American trip, o którym pisaliśmy w poprzednich wpisach, zaplanowaliśmy tak, by ostatnie dwa dni spędzić w tętniącym życiem Nowym Jorku. Jeśli macie kilka zapasowych dni, można pokonać trasę z Florydy samochodem, ale my nie mieliśmy aż tyle czasu, więc skorzystaliśmy z taniego krajowego lotu liniami Allegiant Air. Wbrew opiniom z internetu obsługa była bardzo miła, nikt nie mierzył nam walizek z linijką, przymknęli oko na niewielki nadbagaż i wszystko poszło sprawnie 🙂
Niecałe 3 tygodnie na Florydzie to zdecydowanie za mało, żeby zobaczyć wszystko, co ten półwysep oferuje. Zwłaszcza jeśli pierwsze kilka dni przeznaczycie w większości na leniuchowanie po długim locie, tak jak my 🙂 Niemniej jednak, da się tak zaplanować ten czas, żeby zobaczyć najciekawsze miejsca, a jednocześnie nie spędzić większości czasu w samochodzie. Oto nasza trasa i subiektywny (sierpniowy) ranking atrakcji dla młodych podróżników i ich rodziców:
Niech żyje Norwegian i jego promocje lotnicze do Miami, a w zasadzie do Fort Lauderdale 🙂 Spełniamy swoje marzenie i rozpoczynamy swoją prawie 3-tygodniową wycieczkę po Florydzie!
Kraków chodził nam po głowie od dawna, w imię maksymy: „cudze chwalicie, swojego nie znacie” 🙂 Pojechaliśmy tam więc z dziećmi pociągiem na 4 dni, żeby zobaczyć wreszcie Wawel, Wieliczkę i oczywiście jamę Smoka Wawelskiego. Zdjęcia z Pendolino nie będzie, gdyż nie będziemy wchodzić w konkurencję z Mateuszem Damięckim. Powiem tylko, że ktoś, kto opracował system numeracji miejsc w wagonach musiał być po kilku głębszych 🙂 Żeby siedzieć razem, pozostaje liczyć na dobrą wolę współpasażerów…
W pierwszy tak piękny i ciepły weekend tej wiosny postanowiliśmy po raz pierwszy zabrać dzieci do skansenu.
Niech wiedzą, że kiedyś na wsi jedyne światło pochodziło z kominka, bo świece były za drogie, że w każdym domu był ołtarzyk do modlitw, bo często do kościoła było po prostu za daleko i że chaty były tak niskie, bo w ten sposób łatwiej je było ogrzać 🙂
Wstęp kosztuje 43zł (weekend i święta od maja do września) lub 34zł w pozostałe dni (bilet rodzinny 2+2), dzieci poniżej 7 lat wchodzą bezpłatnie. Przygotujcie też 5zł w monecie na parking (automat). Skansen jest bardzo dobrze opisany, nie sposób się zgubić – oto mapka:
Na zwiedzanie trzeba przeznaczyć około 2 godzin, bo teren jest dość rozległy. Do każdej chaty można zajrzeć, pogonić kury po obejściu, zwiedzić młyn, jednym słowem mnóstwo uciechy dla małych i dużych 🙂 Naszym dzieciom chyba najbardziej podobały się króliki i ozdoby ze słomy. My zwróciliśmy uwagę na wielopokoleniowe domki dla ptaków i ule zrobione z grubych wydrążonych pni drzew…
Jako że odwiedzaliśmy skansen niedługo po Wielkanocy, wnętrze chat zdobiły kolorowe koszyki wielkanocne, wypieki, wędliny, wszystko tak smakowicie wyglądające, że gdyby nie było za szybą, to kto wie 🙂
Oprócz samej wsi, warto zajrzeć też do galerii rzeźby i powozowni. W powozowni dowiedzieliśmy się, dlaczego bryczki miejskie były czarne, a bryczki wiejskie – brązowe. Powód jest bardzo prozaiczny: na brązie nie widać tak brudu, jak na czerni 🙂
Po długim spacerze można zgłodnieć, ale nie bójcie się – nie wyjdziecie ze skansenu głodni. Na terenie działa karczma o wdzięcznej nazwie Pohulanka. Naszym zdaniem to bardziej taki barek leśny niż karczma, ale i pierogi i chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym można tam zjeść. Menu może nieduże, ale za to tradycyjne.
Nie skorzystaliśmy jeszcze z niektórych atrakcji, takich jak jazda konna czy przejazd bryczką, więc na pewno do Muzeum Wsi Mazowieckiej wrócimy, a podsumowując, bardzo Wam to miejsce polecamy 🙂
Znajomi często nam się dziwią: po co jedziecie aż do Włoch, kiedy w Austrii trasy takie same, a sporo bliżej? Otóż dziwnym trafem, kiedy przejeżdzamy przez Austrię zawsze sypie śnieg, mgła przysłania widoki, a wiatr uderza wściekle o szyby auta. Ledwo natomiast przekraczamy granicę z Włochami, niebo w magiczny sposób robi się błękitne, słońce wymusza wyciągnięcie okularów słonecznych, a trajkoczący w radio Włosi sprawiają, że od razu czujemy się wakacyjnie 🙂