Znajomi często nam się dziwią: po co jedziecie aż do Włoch, kiedy w Austrii trasy takie same, a sporo bliżej? Otóż dziwnym trafem, kiedy przejeżdzamy przez Austrię zawsze sypie śnieg, mgła przysłania widoki, a wiatr uderza wściekle o szyby auta. Ledwo natomiast przekraczamy granicę z Włochami, niebo w magiczny sposób robi się błękitne, słońce wymusza wyciągnięcie okularów słonecznych, a trajkoczący w radio Włosi sprawiają, że od razu czujemy się wakacyjnie 🙂

Kulturowo-językowy miks z nartami na pierwszym planie

Do rzeczy! W tym roku jako naszą bazę narciarską wybraliśmy Ortisei czy inaczej St.Urlich, przepiękne miasteczko w dolinie Val Gardena. Dla zapalonych narciarzy dodam, że z miasteczka można się dostać wyciągami do słynnej Sella Ronda, zespołu tras narciarskich, który łącznie ma prawie 60 km długości! My jednak nie sprawdziliśmy na niej swoich sił z prostej przyczyny, szusowaliśmy z dziećmi 🙂 Postanowiliśmy wykorzystać ostatni rok, podczas którego nasz syn nie płaci za skipass – w momencie ukończenia 8 lat, dziecko wchodzi do kategorii JUNIOR i płaci ponad 150EUR za 6 dni :/ Aktualne ceny skipassów w dolinie Val Gardena znajdziecie tutaj.

W południowym Tyrolu języki włoski i niemiecki mieszają się jak nigdzie indziej, przy zamówieniu składanym przeze mnie po włosku, zawsze potwierdzali je z Bartkiem po niemiecku (który ten język ma na poziomie mocno intuicyjnym, także ubaw mieliśmy przedni)…

Dlaczego apartamenty, a nie hotel? Nie tylko cena, o nie 🙂

Jedzenie warto gotować sobie samemu (OK, wiem – zaskoczenie miesiąca!). Co prawda nie jest tak, jak u naszych rodzimych górali, którzy na stoku czardżują nas x 4 (przynajmniej). Ceny na stoku we Włoszech są takie w innych knajpach w miasteczku, ale zawsze jest to poziom, przy którym wolę nie przeliczać euro na złotówki :/

Jeśli chodzi o zakwaterowanie, polecamy bardzo apartamenty: apartamenty 4-6 osobowe można wynająć już za 1500-2000PLN za tydzień, przy dobrych wiatrach trafi się Wam, tak jak nam, przemiła starsza Pani, która co rano zostawi Wam chrupiące bułeczki pod drzwiami 🙂 

Do rezerwacji polecamy serwisy Casamundo i Wimdu, wypróbowaliśmy oba serwisy – wszystko poszło sprawnie, a opisy i zdjęcia odpowiadały rzeczywistości.

Apartamenty sprzyjaja też rodzinnemu szczęściu: jesteście ciągle razem, wspólnie gotujecie, wreszcie jest czas, żeby usiąść, porozmawiać, pograć w planszówki i spędzić ten czas naprawdę razem 🙂

A może na sanki?

Jeśli znudziły Wam się narty, z drugiej strony miasteczka dostępna jest też kolejka linowa RESCIESA, która w ramach skipassu zabierze Was na górę, z której zjechać możecie na… sankach (wypożyczenie 8 EUR). 

Dobra rada: jeśli zjeżdżasz na sankach z dzieckiem siedzącym z przodu, załóż mu gogle i opatul buzię. My zjechaliśmy na dół z dwoma śnieżnymi bałwankami… Ale my za to bawiliśmy się świetnie 😉

Foto, foto, foto…

Dla nadal nieprzekonanych, nasz widok z okna:

Jeszcze się wahacie? Voila! Widoki z trasy narciarskiej:

I jeszcze z wyciągu:

A z zalet dla dzieciaków? Podniebny placyk zabaw przy każdej knajpie, szerokie, dobrze przygotowane trasy, słońce, którego w zimie u nas coraz mniej, włoskie przysmaki i cioccolata calda, która na stoku smakuje najlepiej 🙂

A propos: nie wiem, jak to się dzieje, ale warzywa i owoce w każdym włoskim markecie wyglądają, jak z własnej działki: kostropate marchewki, różnej wielkości pomidory pachnące krzaczkiem, nawet (i tu posypią się gromy obrońców polskich jabłek) jabłka z plamkami, ale tak soczyste, jak zerwane niedawno z drzewa… Ech, zazdroszczę im tego strasznie! Na równi ze słońcem, pięknymi widokami i pogodą ducha zresztą 🙂

Kilka informacji praktycznych

I jeszcze z informacji praktycznych: aktualne trasy znajdziecie tutaj: KLIK 

Tak, tak – nie mylicie się, codziennie można jeździć gdzie indziej 🙂 My jeździliśmy na ALPE DI SIUSI ze względu na idealne stoki dla naszej jeżdżącej dopiero drugi sezon córki.

Najlepszy termin to koniec stycznia, ceny nie są jeszcze wyśrubowane przez High Season, który zaczyna się od 1 lutego.

Dobra informacja dla kawoszy: niezależnie od miejsca, gdzie ją kupicie, kawa będzie na pewno przepyszna! A cena espresso jest regulowana przez rząd i przez to bardzo niewygórowana 🙂 Zamawiajcie więc espresso albo espresso macchiato, dla przykładu latte kosztuje 2-3 razy więcej…

Podróż tam i z powrotem: W trasie tam proponuję zrobić nocleg, zwłaszcza, jeśli tak jak my (żeby nie brać całego dnia urlopu), wyjedziecie w piątek koło 13.00, Polecamy tanią sieć B&B i pokój rodzinny – dzieci śpią na łóżku piętrowym, więc atrakcja jest podwójna 🙂 Wracać spokojnie można na raz. W zależności od rozwijanych na niemieckich autostradach prędkości, wyjeżdzając o 6.30, będziecie koło 20.00 w Warszawie (licząc wszystkie sikania, przerwy kawowe i obiadowe).

Dobra rada: Jak umilić dzieciom 14 godzin siedzenia w samochodzie? U nas najlepiej sprawdza się słuchanie bajek 🙂 Może to nienowoczesne, ale działa! Każde ma własny zestaw bajek i słuchawki, i żaden Ipad czy oglądanie bajek na DVD tego nie zastąpi. Oczywiście z godzinkę pozwalamy im zwykle pograć, tak dla odmiany, ale nic nie równa się ze spokojem ducha (i ciszą w aucie) przy starych, dobrych słuchowiskach…

To tyle, może spotkamy się na stoku w przyszłym roku?