Daleko stąd, za górami i za morzem jest zielona, poprzecinana strumieniami i jeziorami wietrzna kraina, gdzie panowie noszą spódniczki, a krowom można zaplatać warkocze 🙂 Tak można zacząć naszą relację z majówki w Szkocji, która choć pogodą nas nie rozpieszczała, oszołomiła nas przepiękną dziką przyrodą i krajobrazami jak z pocztówek.
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w Glasgow, dokąd dolecieliśmy z Modlina liniami Ryanair. Bilety kupione ok. pół roku wcześniej kosztowały poniżej 300zł od osoby w obie strony. A oto nasza trasa:
Glasgow – Fort William – Loch Ness – Dornie – Portree
W Portree zatrzymaliśmy się na 2 noce, a jak wyglądała nasza trasa na wyspie Skye – o tym w kolejnym wpisie.
Zapomniałam dodać najważniejsze – zabraliśmy ze sobą dzieciaki, umówiliśmy się na miejscu z przyjaciółmi z Londynu i mieliśmy 4 dni na eksplorację 🙂
Kudłate krowy, fiordy i góry po horyzont
Słynnych Highland cattle, czyli szkockiej rasy wyżynnej wypatrywaliśmy już od wyjazdu z Glasgow. Z bliska udało się zapoznać z jedną z przedstawicielek, kiedy zboczyliśmy z trasy i pojechaliśmy na lunch i kawę do jednej z miejscowych farm, która dodatkowo prowadzi własny browar.
Za drugie zdjęcie zwierzaków dziękuję Marcie i Krzyśkowi, którzy z większą gracją się do nich zbliżali 🙂 Krówki są bardzo płochliwe, także nie zróbcie mojego błędu i nie potknijcie im się tuż przed nosem, bo ze zdjęcia będą nici!
A oto imponujący wybór w lokalnej browarofarmie 🙂
Cały dzień zleciał nam na podróży do Fort William, w Szkocji drogi są kręte, widoki zachęcają do częstych przystanków i jeździ się dość powoli…
W samym miasteczku nie zabawiliśmy długo: zjedliśmy hamburgera z haggies, pozazdrościliśmy turystom wybierającym się na najwyższy szczyt Szkocji i w ogóle całych Wysp Brytyjskich, czyli góry Ben Nevis i ruszyliśmy w stronę jeziora Loch Ness.
Spotkanie z potworem i oblężenie zamku
Jak można się było spodziewać, nasze dzieci z największą niecierpliwością oczekiwały spotkania ze słynnym Nessie. Jadąc nad brzegiem Loch Ness do Loch Ness Visitor`s Centre analizowały każdy cień i załamanie tafli wody na jeziorze 🙂 Jakby wierzyć ich okrzykom przy każdym „śladzie” wodnym, to w Loch Ness nie grasuje jeden potwór, ale całe ich stado!
Samo centrum dorosłych pewnie rozczaruje, ale dla dzieci jest niesamowitą atrakcją. Zwiedzający są prowadzeni przez kolejne sale, w których multimedialne prezentacje jedna po drugiej przedstawiają poszukiwanie potwora. Najpierw dowiadujemy się w jaki sposób w ogóle powstało jezioro, potem poznajemy pierwsze zdjęcia i zeznania świadków ze „spotkań” z potworem, możemy obejrzeć przyrządy, sondy i kapsuły podwodne, a także dowiedzieć się więcej o najnowszych odkryciach naukowców, dokonanych za pomocą sonaru.
Będąc nad Loch Ness nie można też przegapić ruin zamku Urquhart. Sprytnie to sobie Szkoci wymyślili, że zamku z daleka zobaczyć nie można. Dopiero po zapłaceniu biletów i przejściu pod ziemią, wchodzi się w malowniczy zakątek z pięknym widokiem na dość dobrze zachowane ruiny 🙂 Warto też obejrzeć mniej niż 10-minutowy film, który naświetla historię zamku, liczne zmiany jego właścicieli oraz przebieg wielu oblężeń, z których ostatnie nie skończyło się dla budynku zbyt dobrze. My akurat trafiliśmy też na pokaz zakładania tradycyjnej szkockiej zbroi.
W drodze na magiczną wyspę Skye
Pogoda zaczęła płatać nam figle, ale nie psuło to nam humorów. Po drodze na wyspę Skye nie mogliśmy ominąć leżącego tuż przy naszej trasie Eilean Donan Castle, chyba najchętniej fotografowanego w Szkocji zamku.
Zamek jest wyjątkowo przyjazny rodzinom z dziećmi, mali turyści dostają broszurkę z zadaniami do wykonania (znalezienie narysowanych przedmiotów w trakcie zwiedzania, kolorowanki, zagadki słowne i oczywiście trochę historii zamku). Mogą też znaleźć szkielet w szafie i ukryty wizjer… Pani przy wejściu uprzedzała nas tylko, żeby tajemniczą szafę otwierały dzieci a nie dorośli, bo zdarzyło jej się, że zamiast dziecka szafę otworzyła mama i mało nie dostała zawału na widok kościotrupa. Dzieciaki jakieś twardsze są 🙂
I jeszcze jedno zdjęcie ze pogodniejszego dnia i drogi powrotnej z wyspy Skye (dzięki, Marta!)
Dalsza część relacji – w kolejnym wpisie o wyspie Skye 🙂
A tutaj jeszcze kilka zdjęć z dwóch miejsc, które odwiedziliśmy ostatniego dnia w deszczowym Glasgow, jeśli tak jak my traficie na kiepską aurę, warto się tam wybrać!
Kelvingrove Art Gallery and Museum
Nie podziwialiśmy tam dzieł sztuki, choć na pewno warto. My zajrzeliśmy na wystawę o jajach dinozaurów 🙂
Riverside Museum, czyli muzeum transportu
W życiu nie widzeliśmy tylu środków transportu w jednym miejscu, w jednej gablocie znaleźliśmy nawet Conversy 🙂 Tutaj odnajdą się mali i duzi, makiety statków pochłonęły i Bartka i naszego Syna na dłuuugo! Kto pozna, która sławna aktorka nosiła tę sukienkę?
Przydatne informacje i linki
*noclegi Premier Inn – 62/82 GBP za 4-osobowy pokój rodzinny, częste promocje na booking.com lub bezpośrednio na stronie Premier Inn
*Loch Ness Visitor`s Centre – 7.45 GBP dorosły/22.50 GBP rodzinny, można kupić online
*Urquhart Castle – 8.50 GBP dorosły/5.10 GBP dziecko, więcej info na oficjalnej stronie
*Eilean Donan Castle – 7 GBP dorosły/17 GBP rodzinny, więcej info na oficjalnej stronie
*Kelvingrove Art Gallery and Museum – aktualne wystawy, ceny i inne przydatne informacje znajdziecie tutaj
*Riverside Museum – wstęp wolny, więcej info na oficjalnej stronie muzeum
*1 pęknięta opona w wypożyczonym w Hertzu aucie – 120 GBP :/ (złośliwe lewe pobocze drogi nas zaatakowało, ku przestrodze…)
Danielle
Szkocja oferuje naprawdę wiele ciekawych miejsc. Ogólnie bardzo dobra inicjatywa z tym uwzględnieniem cen dorosły oraz dziecko. Na https://wyspybrytyjskie.pl/ czytałam, że warto zwiedzić Finnich Glen, a w przypadku dzieci Muzeum Harry'ego Pottera.