Niech żyje Norwegian i jego promocje lotnicze do Miami, a w zasadzie do Fort Lauderdale 🙂 Spełniamy swoje marzenie i rozpoczynamy swoją prawie 3-tygodniową wycieczkę po Florydzie!
Warszawskie upały przygotowały nas na tutejszy klimat: 32 stopnie są już nam niestraszne, choć wilgotność zdecydowanie większa, bo jesteśmy w tutejszym „niesezonie”, czyli w sierpniu… Ale za każdym razem, kiedy jest nam ciut za gorąco, przypominamy sobie tegoroczny lipiec na Mazurach i nad Bałtykiem i od razu upał staje się lżejszy 🙂
A teraz do rzeczy: w Fort Lauderdale wypożyczamy auto i spędzamy tylko noc, a następnego dnia mkniemy w stronę Space Coast, gdzie zamierzamy 3 dni wypocząć, wymoczyć się w oceanie i przede wszystkim odwiedzić najsłynniejsze kosmiczne centrum na świecie – Kennedy Space Center.
Pelikany, białe plaże i surferzy
Ze względu na lokalizację wybraliśmy Cocoa Beach, ok. 2,5 h od Miami i ok. 0,5 h od Kennedy Space Center, która na zdjęciach skusiła nas wielkimi białymi połaciami piasku i super falami.
Dobra rada – nie walczcie na początku z jetlagiem, oczywiście w granicach rozsądku 🙂 Wstawanie o 6 rano pozwoli Wam na oglądanie wschodu słońca nad oceanem, podziwianie ogromnej ilości pelikanów łowiących ryby i posiadanie całej ogromnej plaży tylko dla siebie!
Warto zainwestować też 10$ w deskę bodyboard, żeby mknąć na szczycie fal do samego brzegu, kto nigdy tego nie robił, musi koniecznie spróbować! O tym, że Cocoa Beach jest jedną z ulubionych surferskich miejscówek świadczy fakt, że znajduje się tu jeden z najbardziej znanych surferskich sklepów Ron Jon Surf Shop. Ich selling line to „One of a kind”, a asortyment mają po prostu nie do ogarnięcia! Nasz syn zafascynowany od niedawna deskami był w siódmym niebie 🙂
Kennedy Space Center, czyli totalny odlot
To był gwóźdź programu i prawdziwy powód, dla którego gnaliśmy tu z Miami. Spodziewaliśmy się wielkich przestrzeni i ciekawych informacji, ale rzeczywistość przekroczyła znacznie nasze oczekiwania. Centrum otwierane jest o 9 i naprawdę warto być tam jak najwcześniej, zwłaszcza jeśli planujecie spędzić tam tylko 1 dzień. My byliśmy od 10 do 17.30, a i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego. Skorzystaliśmy z sugestii programu zwiedzania proponowanego na stronie KSC i zaczęliśmy od autobusowej wycieczki tzw. General Bus Tour, podczas której ogląda się platformy startowe oraz zwiedza centrum poświęcone misjom Apollo, gdzie znajduje się oryginalna rakieta Saturn V.
Dobra rada – nie inwestujcie w audioprzewodniki, ani aplikacje na smartfony, wystawy są interaktywne, kierowca w autobusie opowiada obszernie o mijanych obiektach, wszędzie są tablice z dokładnymi opisami, także po prostu nie warto tracić pieniędzy ani czasu w kolejce po audioprzewodniki i pieniędzy na apkę…
Acha, i weźcie koniecznie dużo wody ze sobą – mała butelka wody kosztuje tam 3$…
W autobusie warto zająć miejsca po tej samej stronie co kierowca, naszym zdaniem są tam lepsze ujęcia. P drodze mija się nawet platformę, z której w 2018 roku zostanie wystrzelona budowana przez Amerykanów największa rakieta świata, czyli SLS.
W samym centrum Apollo/Saturn V pokazany jest bardzo wzruszający film o pierwszych misjach Apollo, i tych nieudanych, i tych, które zakończyły się sukcesem, czyli wylądowaniu ludzi na Księżycu. Ciekawostką jest fakt, że film wyświetlany jest w tej samej sali, w której znajdowało się centrum dowodzenia startu rakiet, co dodaje dramatyzmu całemu doświadczeniu. Oprócz oczywistej atrakcji jaką jest oglądanie Saturna V, w centrum można też dotknąć wygładzonej milionami palców skały księżycowej (tak, tak, my też na chwilę znaleźliśmy się księżycu!), obejrzeć oryginalne skafandry astronautów i inne części kosmicznego wyposażenia.
Oto kilka zdjęć:
Po powrocie na główny teren kompleksu musicie odwiedzić jeszcze centrum Atlantis. Jest to stosunkowo niedawno otwarta część ekspozycji KSC, oczywiście w pełni interaktywna i naszym zdaniem super przystosowana dla dzieci. Zwiedzanie rozpoczyna się również od filmu, przy którym łzy się w oku kręcą, zwłaszcza kiedy wspominana jest słynna katastrofa promu Columbia z 2003, w której zginęła cała 7-osobowa załoga…
Prom Atlantis jest podwieszony, także można go obejrzeć z każdej strony, w trakcie oglądania ekspozycji są mini atrakcje dla najmłodszych, takie jak zjeżdżalnie zamiast schodów (spokojnie – schody też są), podniebny przezroczysty tunel dla młodych astronautów i symulatory lotów. Absolutnym hitem jest symulator startu promu, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć 🙂 Nie dla osób o słabych nerwach, to pewne!
Kto ma jeszcze siłę zwiedzać, może się przejść do Ogrodu Rakiet, dla tych, którzy sił już nie mają polecam mini plac zabaw. Dzieci szaleją w kosmicznym małpim gaju, a wy na ławce spokojnie możecie posurfować w sieci dzięki darmowemu WI-FI 😉
Przesłanie płynące z filmów, opowieści astronautów, ekspozycji jest takie, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko poświęci się jakiemuś zagadnieniu wystarczająco dużo czasu i energii. Może jest to truizm, ale wydaje mi się, że często o tym zapominamy i za mało o tym mówimy naszym dzieciom. Zazdroszczę troszkę Amerykanom tego optymizmu wpajanego już od maleńkości 🙂
W cenie biletu do KSC jest jeszcze możliwość odwiedzenia w ciągu 7 dni Astronaut Hall of Fame, które podobno też jest bardzo ciekawym miejscem, ale niestety akurat w dniu, w którym postanowiliśmy tam podjechać rozpętała się potężna burza i brak prądu uniemożliwił nam zwiedzanie… Ech – nie można mieć wszystkiego!
A na deser jeszcze próbka florydzkiej burzy, w którą wjechaliśmy 🙂
Dodaj komentarz