Boże, ale my jesteśmy starzy – to była pierwsza myśl po rezerwacji rejsu wycieczkowcem na ferie zimowe 🙂
Jaka okazała się rzeczywistość cruiserowców? Czy warto wybrać się w tę trasę? Co nam się najbardziej podobało, a co niekoniecznie?
Zapraszamy na MSC Divina 🙂
Nasza trasa zakładała 12 dni pływania i zwiedzania Karaibów oraz krajów leżących na styku obu Ameryk, czyli Kolumbii, Panamy, Kostaryki i wyspy Roatan w Hondurasie.
Oto plan:
Tutaj znajdziecie relację z poszczególnych krajów:
Jamajka i Kolumbia
Panama i Kostaryka
Honduras i Bahamy
Życie na pokładzie
Naszą przygodę rozpoczynamy w Miami, wybieramy nocleg blisko przystani i rano wybieramy się rozprostować nogi, wypatrując, który z ogromnych wycieczkowców jest nasz 🙂
MSC Divina, którą będziemy płynąć nie jest ani najnowszą ani największą jednostką. Ma ponad 10 lat i przyjmuje na pokład ponad 3500 pasażerów. Na razie ta liczba nas przeraża, z reguły unikamy hoteli all inclusive, wycieczek grupowych i dużej ilości ludzi na małej przestrzeni, także wybór tego rejsu wydaje się zaprzeczeniem idei spędzania naszych zwykłych urlopów 🙂
Zakwaterowanie przebiega zaskakująco sprawnie, dostajemy karty pokładowe, które odtąd stają się naszym dowodem tożsamości i kartą płatniczą. Wybraliśmy kajuty na najwyższym piętrze, z balkonami, a wita nas taki widok.
Zwiedzanie statku zajmie nam dobre kilka dni, na początek namierzamy restaurację, baseny i siłownię – zamierzamy skorzystać z proponowanego w rozpisce zajęć porannego rozruchu i jet laga, który pozwala nam wcześnie zaczynać dzień!
Dni na morzu upływają nam leniwie nad basenem, dzieciaki mega cieszą się z zafalowania, bo w basenie woda rzuca ich jak w oceanicznych falach. Każdy robi co chce, czyta, słucha, gra w ping ponga, opala się, albo tańczy reaggeton 🙂
Wieczorem siedzimy w jednym z kilku barów, albo w teatrze na codziennym występie. Poziom artystyczny jest zaskakująco wysoki, jeśli spodziewacie się mini disco i tańców brzucha, to się miło rozczarujecie. Wieczór z piosenkami Queen czy musicalu Mamma Mia podobał się nawet najbardziej wybrednym! Dla pełnoletnich polecamy też kasyno – któregoś wieczoru pewna starsza Włoszka na automatach wygrała równowartość rejsu dla 2 osób 🙂
Codziennie rano w kajucie steward podrzuca nam plan dnia z obowiązującym danego dnia wieczornym dress code. Mamy więc wieczór biały, elegancką kolację kapitańską, ale też noc lat 70-tych. Po rezerwacji rejsu możecie podejrzeć w aplikacji armatora jakie atrakcje przewidują na Waszą trasę, warto się przygotować i wziąć akcesoria pasujące do tematu.
Jeśli lubicie tańczyć, będziecie w swoim żywiole. Kilka razy dziennie przy basenie na górnym pokładzie są lekcje tańca grupowego, a co drugi wieczór impreza wieczorna, koncerty w barach, nie zabrakło też klimatycznego Silent Disco. Na dyskotekę 21+ nigdy nie dotarliśmy, bo zaczynała się o 1.00 🙂
My robiliśmy sobie sesję sami, ale jeśli nie czujecie się dobrze w roli fotografa, na miejscu czeka na Was cała ekipa profesjonalistów, wywołane już zdjęcia wystawiane są codziennie w galerii.
Plusy i minusy
+ Jest to bardzo wygodna forma zwiedzania, dni na morzu to chwila odpoczynku, relaksu i testowania drinków z palemką, dni w portach – intensywne zwiedzanie.
+ Szum fal, przy którym usypialiśmy każdego wieczoru i przepiękne wschody/zachody słońca
+ Komfort kajut, ich dobre wyciszenie i sprzątanie 2x dziennie
+ Bardzo smaczne jedzenie, zarówno w śniadaniownio-lunchowni self service, jak i wieczorami na kolacji do stolika.
+ W 12 dni odwiedziliśmy 6 krajów, co w innym przypadku zajęłoby nam pewnie ze 4 lata pojedynczych wypadów.
+ Wiemy, gdzie chcemy wrócić na dłużej (Kostaryka), a gdzie zdecydowanie nie (Jamajka) 🙂
+ Rozrywka zróżnicowana i na wysokim poziomie
+ Syn odkrył, że naprawdę dobrze wygląda w koszuli i marynarce (!)
+ Wreszcie mogłam pochodzić we wszystkich eleganckich sukniach, które na co dzień wiszą w szafie i smętnie przypominają o dawno zakończonym etapie nieustannych wesel znajomych
– Jeden dzień w porcie to mało, wystarczy na „liźnięcie” atmosfery, ale w fajnych miejscach tego czasu chcielibyśmy mieć więcej
– Poza napojami i drobnymi przekąskami, w zasadzie nie spróbowaliśmy lokalnej kuchni, zawsze zwiedzaliśmy po dużym śniadaniu i szkoda nam było czasu, żeby zasiadać gdzieś na lunch.
– Walka o leżaki podczas dni na morzu. No niestety, lepsze miejscówki (a mam na myśli cichsze i dalej od basenu) trzeba było zajmować w miarę sprawnie.
– Dość duże zagęszczenie na śniadaniach, zwłaszcza w dni zwiedzania, kiedy wszystkim zależało, żeby być jak najwcześniej gotowym do opuszczenia statku
I jeszcze jedna rada. Nasze dzieci to już stare konie, ale jeśli jedziecie z małymi, to warto wybrać statek z większą ilością zjeżdżalni i atrakcji dla maluchów. My specjalnie tego nie zrobiliśmy z wiadomych względów, ale uczulam na to, bo może być to dla Was ważne!
Miami
Jeszcze jednym zdecydowanym plusem, jest start i powrót z Miami, które bardzo lubimy. Ponieważ zwiedzaliśmy miasto kilka lat temu, tym razem zatrzymaliśmy się na 2 noce na jego obrzeżach, w okolicy Hollywood Beach. Co polecamy na chwilę oddechu przed długim lotem do domu?
Wycieczkę rowerową
Jest tu kilka miejsc, można wynająć zwykłe rowery albo te czteroosobowe rowerowe karoce. Promenada ciągnie się w obie strony, bardzo przyjemna trasa prowadzi np. do molo w Dania Beach. Po drodze zjecie też jedne z lepszych tacos w klimatycznej meksykańskiej knajpce Sr Miche, albo pyszne owoce morza w Why Not?
Zabawę na desce Flowrider
Wodna atrakcja przy kompleksie Margaritaville, dostępna dla każdego, tylko trzeba się zapisywać na konkretną godzinę. W cenie jest instruktor, także nawet Ci, którzy nigdy nie pływali na desce, mogą spróbować swoich sił. Super by było mieć taką atrakcję na działce 🙂
Zabawa w falach na desce bodyboard też jest zawsze atrakcją, zarówno dla dorosłych, młodzieży czy dzieci. Jak już jesteście mokrzy po Flowrider, nie suszcie się, tylko wskakujcie od razu do oceanu!
Wyprawę poduszkowcem po Everglades
Jest wiele firm, które organizuje tę atrakcję, oni najlepiej doradzą jaką porę dnia wybrać. Inaczej jest zimą, inaczej latem, bo aligatory są wrażliwe na temperaturę i albo chowają się pod wodą albo wylegają wygrzewać się na słoneczku. Trzeba dobrze trafić!
My skorzystaliśmy z Cypress Outdoor Adventures i usług Kapitana Billa, dużo się od niego dowiedzieliśmy o samym ekosystemie Everglades, oczywiście podziwialiśmy też aligatory i dzikie ptactwo.
Czas wracać do mroźnej Polski!
See ya!
Ewa
I ja tam byłam, śpiewałam,piłam, tańczyłam i było cuuuuuudownie!!😍😍😍😍