Doszłam do wniosku, że właściwie Ryanair powinien płacić nam za reklamę 🙂 A tak na poważnie, czy to nasza wina, że weekendowe loty do Anglii są z reguły tańsze niż podróż Pendolino w Polsce?

Tym razem polecieliśmy do Stansted i nie zaglądając do Londynu wyruszyliśmy zwiedzać East Midlands, czyli środkową-wschodnią Anglię. Acha, zapomnieliśmy aparatu, także wszystkie zdjęcia są niestety z komórki…

Oto nasza trasa:

Piątek: Stansted-Nottingham

Sobota: Nottingham-Bolsover Castle-Peveril Castle-Peak District National Park-Nottingham

Niedziela: Nottingham-Lincoln-Skegness-Stansted

 

Spotkanie z Robin Hoodem w Nottingham

Nottingham jest czarującym i tętniącym życiem miastem. Wieczorem naprawdę jest w czym wybierać, przez przypadek trafiliśmy nawet do pubu dla „metali”. Warto zakwaterować się gdzieś przy Starym Mieście, np w Travelodge, który ma bardzo przystępne, zwłaszcza jak na Anglię, ceny. My zatrzymaliśmy się też na dłużej w sklepie z komiksami Forbidden Planet, wielbiciele fantastyki utkną tam na długie godziny! A dla tych, którzy wolą kupować online proszszsz: KLIK

Sam zamek jest imponujący, warto przejść się dookoła i przybić piątkę z Robin Hoodem, warto zwiedzić tez jaskinie wydrążone w skale pod budowlą. Ceny i godziny wycieczek znajdziecie na oficjalnej stronie www.

 

Zwiedzamy zamki: Bolsover i Peveril Castle

Źródło: http://www.english-heritage.org.uk/visit/places/bolsover-castle/history/

Bolsover jest niezwykle malowniczym zamkiem, składającym się z 3 części: bogato zdobionego Little Castle, części tarasowej i obejmującego wybieg dla koni Riding House. Przy kupnie biletu dostajemy interaktywny przewodnik, który w bardzo ciekawy sposób przybliża historię zamku, prowadząc nas przez kolejne pomieszczenia. Najbardziej malownicze pod kątem zdjęć są częściowo zrujnowane tarasy, natomiast wielbiciele smaczków architektonicznych będą na pewno zachwyceni Little Castle. Dodam tylko, iż ten ostatni został wybudowany i ozdobiony według wytycznych Sir Williama Cavendish, który był znanym XVII-wiecznym playboyem i poetą 🙂

Wstęp: 10 GBP

Godziny otwarcia: 10.00-18.00

Strona www: http://www.english-heritage.org.uk/visit/places/bolsover-castle

Położony nieco dalej, w miejscowości Castleton, Peveril Castle jest maleńki, ale warto wstąpić tam dla pięknego widoku. Położony na wysokim wzgórzu, jest jedną z najstarszych normańskich fortec w Anglii. Po wycieczce na górę i z powrotem warto zajrzeć do jednego z urokliwych pubów, położonych u stóp zbocza zamkowego i przejść się po wąskich uliczkach miasteczka. Z Castleton można ruszyć też na trek po parku narodowym Peak District, nam nie starczyło czasu, ale podobno warto: jaskinie, zielone wzgórza, sielankowe stada owiec itd itp. Klimat iście z Wichrowych Wzgórz Emily Bronte 🙂 Więcej informacji znajdziecie na http://www.peakdistrict.gov.uk 

Wstęp: 5 GBP

Godziny otwarcia: 10.00-18.00

Strona www: http://www.english-heritage.org.uk/visit/places/peveril-castle

 

Lincoln, miasto nowożeńców

Lincoln miało być tylko krótkim przystankiem w drodze nad morze, a okazało się hitem dnia! Przepięknie położone i niezwykle malownicze średniowieczne miasto z imponującą historią, w którym jest wszystko: ogromna katedra, zamek, malownicze strome uliczki starego miasta, rzeka, designerskie mosty, urocze sklepiki, aż nie chciało nam się jechać dalej… Miasto jest chyba popularne wśród nowożeńców, bo w trakcie naszej wizyty trwały tam targi ślubne, zauważyliśmy sporo sklepów z sukniami i dodatkami ślubnymi, a pomiędzy kościołami przemykały się, trzymające mnóstwo ulotek, poddenerwowane pary z jeszcze bardziej poddenerwowaną świtą rodziców i świadków 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wymarzony lunch nad morzem i wielkie rozczarowanie

Nasz pobyt w Anglii chcieliśmy zakończyć nadmorskim lunchem z owoców morza w Skegness. Mieliśmy zaszyć się w jakimś przytulnym barku z widokiem na fale i zajadać się domową zupą rybną z tradycyjną fish&chips… Niestety nasze plany pokrzyżowało Skegness. Wypełnione ogromnymi halami z grami typu „wyłów pluszaka” albo „wrzuć piłkę do kosza”, automatami z hałaśliwą muzyką i karuzelami Hello Kitty, miasto jest kwintesencją tego, czego na urlopie unikamy. Takie Jelitkowo za 50 lat, jeśli wiecie o co mi chodzi… A szkoda, bo jest molo, jest piękna szeroka i piaszczysta plaża, a efekt obudowania całego wybrzeża jednym wielkim wesołym miasteczkiem, to było nasze chyba największe dotychczasowe rozczarowanie w Anglii. No cóż, bywa i tak…

Następnym razem zrobimy lepsze rozeznanie w terenie 🙂