Loty krajowe w Wietnamie mają bardzo korzystne ceny, także zdecydowaliśmy się jeszcze raz przemieścić i polecieć do górskiego Da Lat.
Da Lat jest znane jako miasto wiecznej wiosny, gdyż temperatury rzadko przekraczają tu 25 stopni. Miasto zostało założone przez Francuzów w XIX w jako górski kurort, dlatego można tu zobaczyć wiele kolonialnych budynków. Z racji klimatu Dalat słynie z uprawy kawy, herbaty, owoców, zwłaszcza truskawek i awokado, których jest głównym dostawcą w Wietnamie.
Miasto jest bardzo popularne wśród zakochanych par, jest tu wiele romantycznych kwitnących ogrodów i malowniczych zakątków.
My przylecieliśmy tu tylko na dwa dni, ale uważamy, że ten czas spokojnie Wam wystarczy na zwiedzenie samego miasta i okolicy. Co tu można robić?
Spacer po mieście i Crazy House
Miasto jest dość kompaktowe, ale rzeczywiście bardzo malownicze. W słoneczny dzień zróbcie sobie spacer wokół jeziora Xuan Huong, otoczonego sosnowymi lasami i kwitnącymi drzewami.
Koniecznie zaplanujcie wizytę w Crazy House, szalonym budynku zaprojektowanym przez wietnamską architektkę, który nie tylko można odwiedzić, można też tu zarezerwować pokój!
Budynek wygląda jak surrealistyczny świat z bajki, inspirowanymi kształtami drzew i zwierząt. Ściany i schody przypominają gigantyczne korzenie, widać tu silne inspiracje pracami Gaudiego i Salvadora Dali. Jest to bardzo niezwykłe miejsce, dlatego polecamy je niezależnie, czy przyjechaliście z małymi czy dużymi dziećmi, a może nawet bez 🙂
A wieczorem zajrzyjcie na Night Market z widokiem na lokalną wieżę Eiffla 🙂
Całodniowa wycieczka: wodospady, plantacja kawy, hodowla świerszczy i fabryka jedwabiu
Aby zwiedzić okolicę zdecydowaliśmy się na wykupienie całodniowej wycieczki, tradycyjnie z GetYourGuide. Trafił nam się super przewodnik i towarzysze podróży, ale niezależnie od tego, myślę, że jest to dobry pomysł na maksymalne wykorzystanie czasu w Da Lat.
Zaczynamy od wizyty najbliższego wodospadu Datanla, gdzie część naszej grupy decyduje się na kolejkę górską. Pełni obaw, czy na pewno będzie to fajna atrakcja, wskakujemy do wagonika (można w 2 osoby, można samemu). I nie żałujemy 🙂 Trasa nie jest długa, ale biegnie przez piękny las i miejscami można się nawet rozpędzić! Przy wodospadzie spotykamy też grupę, która w piankach szykuje się do wspinaczki po skałach wodospadu – myślę, że to też byłaby super opcja. Na miejscu jest też dostępny canyoning i zjazdy na linie, warto pewnie rozważyć – my już nie mieliśmy czasu.
Kolejnym punktem wycieczki jest plantacja kawy – po raz pierwszy jesteśmy w okresie jej kwitnienia, zapach jest obezwładniający, czuje się jak pszczoła w letni dzień na polu pełnym słodko nęcących kwiatów. Z racji wysokości Da Lat jest idealnym miejscem do uprawy odmiany arabica, to również tutaj produkowana jest ta najbardziej ekskluzywna wersja, czyli kopi luwak, kawa wytwarzana ziaren przetrawionych przez łaskuny. Idziemy do zadaszonej przestrzeni, gdzie żyją luwaki, w porównaniu do tego, co widzieliśmy kiedyś na Bali, mają tu super warunki, zbliżone do życia na wolności. Mamy tu możliwość spróbowania filiżanki świeżo parzonej Ca Phe w pięknych okolicznościach przyrody oraz pogłaskania udomowionego luwaka 🙂
Następnie jedziemy na farmę świerszczy, co brzmi nieco obrzydliwie, ale okazuje się całkiem ciekawym przeżyciem. Prażone świerszcze są wielkim przysmakiem na wietnamskich stołach, nie spotkamy ich na nocnych marketach jak w Tajlandii, zagoszczą raczej na stołach dobrych restauracji jako delikatesowa przekąska. A do popicia nalewka ze świerszczy – podobno ma działanie prozdrowotne. Jasne…
Czas na kolejny wodospad, Elephant Falls. Jego nazwa pochodzi od legendy, według której olbrzymie słonie przyszły tu opłakiwać śmierć księżniczki, a ich ciała zamieniły się w kamienne skały. Ma 30 metrów wysokości i nie można do niego podejść z racji robót remontowych. Natomiast nie jest to jedyna atrakcja do zwiedzania – tuż obok znajduje się pagoda Linh An oraz jeden z najwyższych posągów Lady Budda w Wietnamie.
Po lunchu z widokiem na Lady, jedziemy do wytwórni jedwabiu. Jedwab jest ważnym surowcem dla Wietnamu, na tyle, że umieszczono go nawet na banknocie 2000 VND.
Mogliśmy tu zobaczyć cały cykl produkcji jedwabiu, od hodowli jedwabników, przez przędzenie nici, aż po nawijanie i farbowanie gotowych zwojów. Jedwabniki karmione są liśćmi morwy, a ich kokon składa się z jednej długiej nici, która może mieć od 300 do nawet 900 metrów długości. Jedwab z Wietnamu, a szczególnie z okolic Da Lat jest często cieńszy i bardziej przewiewny niż chiński, a zrobione z niego tradycyjne ai dai – piękniejsze.
Na koniec mamy możliwość podziwiania najszerszego wodospadu w Wietnamie, Pongour Waterfall. Ma ponad 100 metrów szerokości i około 40 metrów wysokości, a jego kaskadowa struktura tworzy spektakularne widoki.
Normalnie jest to jeden z mniej zatłoczonych wodospadów, natomiast my trafiamy na lokalne święto związane z cyklem księżyca, także ludzi jest baardzo dużo. Nie odbiera nam to przyjemności ze spaceru, choć nasi skandynawscy towarzysze, młoda jasnowłosa wysoka para nie ma takiego wrażenia – ciągle ich ktoś prosi o zdjęcie 🙂
Wracamy do hotelu pełni wrażeń minionego dnia, to była przepiękna wycieczka! Mamy teraz 3 godziny odpoczynku i wskakujemy w nasz nocny autobus do Sajgonu. Przygodo trwaj 🙂
Jeśli wolicie obrazy ruchome niż tekst ze zdjęciami, zapraszamy na naszą relację na IG:
Dodaj komentarz