Lotnisko w Kambodży pachnie nowością, opuszczamy jego chłodne klimatyzowane przestrzenie i mkniemy nowiutką autostradą w stronę Siem Reap – bazy wypadowej do kompleksu Angkor.
Kambodża to biedny kraj, w którym dosłownie kilkadziesiąt lat temu 1/4 ludności została wymordowana lub umarła z powodu głodu i prześladowań. Teraz jest w fazie intensywnego rozkwitu, co widać po nowym lotnisku i wielkich resortach Siem Reap. Przez Angkor Wat przewija się 4-5 tysiące turystów dziennie, a dochód ze zwiedzania wynosi ok. 70 milionów dolarów rocznie.
My ignorujemy wielkie resorty i wybieramy homestay w tradycyjnym kambodżańskim domku na palach, ale nie jest to oferta typu value for money 🙂 Choć właściciel jest bardzo miły i pomocny, trochę brakuje nam wygód typu okno… Na szczęście zostajemy tam tylko, żeby się odświeżyć, po czym ruszamy na kolację z pokazem tradycyjnych tańców. Z początku niepewni, dajemy się porwać nastrojowi klimatycznej muzyki i hipnotycznych ruchów dłoni i stóp tancerek. Jest to całkiem adekwatne wprowadzenie do naszych kolejnych 2 dni doświadczania kambodżańskiej kultury i historii.
Po spektaklu wpadamy jeszcze na chwilę na turystyczną Pub Street – naganiacze, fish spa (fuj), głośna muzyka szybko nas wygania, to nie nasze klimaty 😉
Zwiedzanie kompleksu rozkładamy sobie na 1,5 dnia, przy czym pierwszego planujemy zachód, a drugiego dnia – wschód słońca.
Trasa naszego zwiedzania pierwszego dnia to tzw. mixed route, jedziemy „pod prąd” i dzięki temu mijamy się z tłumem, mamy szansę naprawdę docenić majestat i spokój świątyń, które przez tyle lat skrywała gęsta dżungla.
Jeśli spytacie o nasze TOP 3 świątyń, to zdecydowanie musimy wymienić: Banteay Kdei, Ta Prohm i Bayon. Dwie pierwsze porośnięte majestatycznymi drzewami z gatunku Ceiba pentandra i Ficus gibbosa, zwłaszcza o poranku, kiedy podnoszą się poranne mgły i jesteśmy w nich niemal sami, robią na nas duże wrażenie.
Przez najbliższe 10 godzin chłoniemy piękną architekturę, która w otoczeniu zieleni wygląda jak kadr z filmu, nasz pan podwozi nas tuk tukiem z miejsca na miejsce i tylko poi nas hektolitrami wody z podręcznej lodóweczki, żebyśmy nie opadli z sił 🙂
W ogóle jesteśmy zachwyceni ludźmi – ich gościnnością, ciekawością skąd jesteśmy i jak się u nas żyje. Kambodża to chyba najbiedniejszy kraj, w którym byliśmy, wiadomo, że jako turyści płacimy za pewne rzeczy więcej niż miejscowi, ale przyjmujemy to ze spokojem i poczuciem, że wspieramy lokalnych przedsiębiorców. Zwłaszcza, że jakość posiłków, pamiątek i usług jest na naprawdę wysokim poziomie. W zamian dostajemy też mnóstwo ciekawych rozmów i miłych uśmiechów, które nie kończą się wraz z zakupem proponowanych towarów, ale toczą się swoim niewymuszonym tempem 😉 Co ciekawe, mamy wrażenie, że angielski jest tu bardziej powszechny niż w sąsiednim Wietnamie…
Wracając do samego kompleksu Angkor, dzień kończymy zachodem słońca, który akurat nas nie powala na kolana. Człowiek już tyle tych zachodów obejrzał, że chyba się uniewrażliwił na spektakl kończącego się dnia… A może zmęczenie nas pokonuje 😉
Następny dzień zaczynamy o 5 rano, bo chcąc nie chcąc, być tutaj i nie zobaczyć słynnego wschodu słońca po prostu nie wypada!
Ciemną nocą wskakujemy w naszego tuk tuka, który podwozi nas na promenadę, w tłumie ludzi podążamy przed siebie. Docieramy w strategiczne miejsce nad taflą wody i czekamy aż świątynie zaczną się przed nami wyłaniać z mroku. Aparat w telefonie widzi je pierwszy, nasze oczy muszą jeszcze trochę poczekać 😉
Tego dnia zobaczymy tylko 3 świątynie, w tym tę najważniejszą: Angkor Wat. O 11 musimy wrócić do pokoju, bo nasz samolot odlatuje z powrotem do Wietnamu za kilka godzin. Doceniamy decyzję z wczorajszego dnia o odwrotnym kierunku zwiedzania, rano tłum ze wschodu słońca sprawia, że ciężej jest znaleźć spokojny zakątek i kadry do klimatycznych zdjęć.
Żegnamy się z naszym przemiłym Panem kierowcą, zmieniamy środek transportu na normalne auto i za chwilę mkniemy już z powrotem w stronę nowiutkiego lotniska.
Kambodżo, choć byliśmy tu krótko, będziemy Cię miło wspominać!
Przydatne info:
Jak się dostać?
Do Kambodży przylecieliśmy z Ho Chi Minh, choć najtaniej przylecieć tu z Bangkoku. Uważajcie na pośredników podszywających się pod narodowego przewoźnika Cambodia Angkor Air – jest pośrednik droższy o 30%, który ma prawie identyczną stronę i nazwę. Prawidłowa strona to www.cambodiaangkorair.com
Oczywiście można się tu też dostać autobusem, ale jak się ma 2 tygodnie urlopu, to spędzanie 16 h w busie nie jest optymalnym rozwiązaniem 🙂
Wiza
Wizę można załatwić online, na stronie www.evisa.gov.kh , koszt 30 USD od osoby, na miejscu jeszcze trzeba wypełnić na dostępnych tabletach Cambodia e-Arrival Card (CeA)
Ceny
Transfer prywatny z lotniska do Siem Reap kosztuje 20-25 USD
Bilet do kompleksu Angkor można kupić online, kosztuje 32USD/1dzień, 64USD/3dni
Płacić można w USD lub lokalnej walucie, aczkolwiek jeśli chcecie skorzystać z bankomatu, to najpierw wypłacicie USD, a potem dopiero wymienicie je na kambodżańskie riele.
Ceny w knajpkach na terenie kompleksu świątynnego są uśrednione: 2USD za napój i 8USD za posiłek
Za usługi kierowcy tuktuka na cały dzień zapłacicie 18-20 USD, wierzcie mi, że warto, bo upał i odległości pomiędzy świątyniami są duże.
Kolacja z pokazem tańców kosztuje ok. 22 USD za osobę, bez napojów
A jeśli wolicie filmy od zdjęć, łapcie nasze instagramowe relacje!
Dodaj komentarz