Panama
Dziś wpływamy do Puerto Colon w Panamie. Tym razem zarezerwowaliśmy wycieczkę wcześniej, przez internet, w polecanej firmie El trip de Jenny. O 9.00 stawiamy się w pełnej gotowości przy wejściu do terminala i ruszamy na naszą całodniową wyprawę.
Sam przejazd przez Puerto Colon jest ciekawy, jest tu wiele budynków, które czasy świetności mają zdecydowanie za sobą, co w połączeniu z wybujałą roślinnością daje klimat zapomnianego miasta w środku dżungli.
Zmierzamy w stronę jeziora Gatun, po drodze słuchając opowieści przewodnika o historii kraju, tej dalszej i bliższej. Panama, mimo, że jest niewielkim państwem, z uwagi na strategiczne położenie geograficzne i Kanał Panamski, była zawsze łakomym kąskiem zarówno dla Kolumbii, jak i Stanów Zjednoczonych. Ilość pieniędzy, która wypłynęła z kraju najpierw do Kolumbii, a potem do USA jest niewyobrażalna. Ponieważ większość XX wieku była bardzo niespokojnym okresem, czasem konfliktów na tle społecznym i rasowym, puczów wojskowych, przepychanek o strefę wpływów nad strategicznym szlakiem handlowym, dopiero od kilkunastu lat Panama cieszy się lepszymi warunkami do rozwoju. W tej chwili jest jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających gospodarek w Ameryce Środkowej i mimo, że poziom życia mieszkańców nadal jest niski, sytuacja powoli ulega poprawie.
Rejs po jeziorze Gatun
Gatun Lake jest sztucznym zbiornikiem, powstałym po wybudowaniu tamy i stanowi główną część Kanału Panamskiego. Powstałe po zalaniu doliny wysepki stały się ostoją dla wielu gatunków zwierząt: małp, ptaków i krokodyli.
Obserwacja przyrody była jak zawsze przyjemnością, a coś, co zdecydowanie przykuwało nasz wzrok, to były ogromne kontenerowce mijane po drodze. Wrażenie było niesamowite, sami zobaczcie:
Wizyta u Indian Embera
Zawijamy do niewielkiej wioski w spokojnej odnodze rzeki Chagres, gdzie wita nas społeczność Embera. To Indianie, którzy żyją w zachodniej Kolumbii i Panamie, od zawsze blisko związani z życiodajnymi wodami rzeki, wzdłuż której zakładali swoje domostwa, obecnie osiedleni są głównie w pobliżu większych miast.
Niewątpliwie mieszkańcy przygotowują się dla turystów, zakładając tradycyjne stroje i chowając komórki 🙂 ale bardzo podobają nam się ich występy, doceniamy też podany w tradycyjnych liściach posiłek. Słuchamy o tradycyjnych metodach barwienia tkanin i włókien, podglądamy jak powstają pamiątki, które będą potem zdobić nasze półki, idziemy na spacer w pobliskim lesie deszczowym. Nasza córka decyduje się na tatuaż z tradycyjnym wzorem, wykonany techniką podobną do barwienia henną, nie muszę dodawać, że jest przeszczęśliwa 🙂
W drodze powrotnej kupujemy jeszcze ulubione chipsy z juki i platana, czas wracać do naszego pływającego hotelu.
Kostaryka
Na Kostaryce również zaplanowaliśmy zwiedzanie z miejscowym biurem podróży, wszystko załatwialiśmy mailem, wybraliśmy Relax Day Tours z Puerto Limon. Trafił nam się cudowny przewodnik, który powitał nas zwyczajowym okrzykiem Pura Vida! , dopasował tempo i program do naszych potrzeb, a po drodze zabawiał nas ciekawymi historyjkami. Kiedy dowiedział się, że jeszcze nie widzieliśmy leniwców w naturalnym środowisku, to kazał zatrzymać busik i zaraz nam jakiegoś znalazł, relaksującego się na drzewie tuż przy drodze. Nauczył nas też rozróżniać ich rodzaje, te dwupalczaste od tych trójpalczastych.
Jednym z przystanków była też domowa wytwórnia wiórków kokosowych, właściciele wyposażeni w maczetę i maszynkę do mielenia wytwarzają imponującą ilość wiórków, w które zaopatruje się większość lokalnej społeczności.
Rejs po kanałach Tortuguero
Oj, ile zwierzaków się tutaj naoglądaliśmy! Iguany różnych kolorów i rozmiarów, egzotyczne ptaki, takie jak m.in. tukany, a także leniwce czy kajmany, nie bez przyczyny Costa Rica to w dosłownym tłumaczeniu bogate wybrzeże!
Plantacja bananów
Brzmiało słabo, nawet chcieliśmy namówić naszego przewodnika do zrezygnowania z tej atrakcji – całe szczęście, tego nie zrobiliśmy. Fajne, mimo że niewątpliwie zatłoczone miejsce, w którym rośnie wiele egzotycznych odmian, wszystko jest dobrze opisane, na miejscu jest też zainstalowana typowa dla plantacji bananów instalacja do przewożenia całych kiści, do której nie omieszkałam się podpiąć. Trochę to wysiłku wymagało powiem Wam, mimo, że na linie było podpięte tylko kilka kiści… Na miejscu jest też dobrze wyposażony sklep z pamiątkami i darmowa kawa.
Park Narodowy Cahuita
Spędziliśmy w parku prawie 2 godziny, spacerując i kąpiąc się na cudownej plaży. Tutaj też mieszka tyle zwierząt, że aż trudno uwierzyć. W końcu w parku codziennie przewija się mnóstwo turystów, jest też specjalnie przygotowana ścieżka dla wózków i osób niepełnosprawnych, także trudno nazwać to miejsce ustronnym. A widzieliśmy węża, kolejne leniwce i iguany, małpy, a także prześmieszne szopy pracze. Czuliśmy się trochę w parku zoologicznym, tylko bez krat 🙂
Po spacerze młodzież szalała w falach, a my delektowaliśmy się lodami o smaku passion fruit czyli po naszemu marakuja.
Zupełnie nie chciało nam się wracać na pokład. Smutek ukoiliśmy jeszcze kupionymi przy porcie ziarnami kakaowca w różnych smakach i chrupkami kukurydzianymi o smaku guacamole, Kostaryka będzie pierwszym z odwiedzonych w czasie rejsu krajów, do których wrócimy!
Dodaj komentarz