Oto nasza trasa:
Tangier-Szefszawan-El Hoceima-Melilla-Nador-Meknes-Merzouga (Hassi Labied)-Fez
Tangier zaskoczył nas piękną starówką i liberalnym podejściem do wielu religii 🙂 Na zdjęciu widać kościół chrześcijański, meczet oraz synagogę.
Dobra rada: jeśli na medynie zaczepi Was miły staruszek i zacznie Was oprowadzać „za darmo” twierdząc, że jest oficjalnym przewodnikiem, przygotujcie się potem na wyciągniętą rękę i opłatę. Ale nie denerwujcie się, w sumie warto – bez przewodnika nie dowiecie się dlaczego medyna pomalowana jest na różne kolory, kto gdzie mieszka i dlaczego miejscowi ze smutkiem patrzą na północ.
I`m blue, dabadidabada ♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪
Mieszkańcy Szefszawanu słusznie doszli do wniosku, że turystów czymś przyciągnąć trzeba i… pomalowali medynę na niebiesko. Rzeczywiście wrażenie robi to niesamowite:
Warto wybrać się na jeden z górskich szlaków zaczynających się na górze miasta, tylko najpierw wybadaj dobrze gdzie szlak się zaczyna albo wynajmij przewodnika.
Tam, gdzie wszyscy się na Ciebie patrzą…
Czyli mało turystyczne miasto El-Hoceima, poważnie było to jedyne miejsce, gdzie nie mieliśmy ochoty wychodzić z hotelu. Byliśmy tam „na oko” jedynymi turystami. Lonely Planet zasugerowało nam, że w pobliżu jest ciekawy park narodowy, więc po odwiedzeniu mało pomocnej informacji turystycznej i otrzymaniu mało czytelnego xero mapki, wzięliśmy taxi na kamping nieopodal miejscowości Torres.
Dobra rada: jeśli nie złapiesz w okolicy gumy, nie zatrzymuj się na dłużej. Same trasy wycieczkowe ciekawe nie są, widoki nad morzem nie są niczym nadzwyczajnym, a jedyną ciekawostką, która nas zainteresowała, były bezkresne, zielone pola szczęścia uprawiane przez mieszkańców w przydomowych ogródkach w wiosce, do której przypadkiem dotarliśmy.
Kiedy krzywe chodniki zaczynają przeszkadzać, a człowiek ma ochotę napić się piwa 🙂
Jako że lubimy państwa w państwie i mieliśmy ochotę odpocząć od ciągłych nagabywaczy, naganiaczy i nawoływania muezina 5xdziennie, udaliśmy się do hiszpańskiej enklawy Melilli. Widok pięknych kamienic, kwietnych rabat i czyszczarek ulicznych podziałał na nas kojąco. Aż się nie chciało wyjeżdzać…
Erg Chebbi, czyli piasek po horyzont
Tak naprawdę większość pustyni w Maroko nie wygląda imponująco, ot – takie klepisko z niskimi krzaczkami. Są jednak diuny, które co roku przyciągają rzesze turystów, jedna z nich to właśnie Erg Chebbi. Ma ok. 50 na 10 km i warto wykupić sobie tam przejażdzkę wielbłądem z nocowaniem w namiocie na pustyni. Wiatr co prawda w nocy wiewa piasek do oczu, po namiocie biegają podejrzane żuczki, ale wszelkie niewygody rekompensuje zachód i wschód słońca.
Powrót do miasta, czyli Fez
Meknes nie zatrzymało nas na dłużej niż jedną noc w drodze na pustynię, natomiast w Fezie kończyliśmy naszą marokańską przygodę, więc tam zabawiliśmy 2 dni. Miasto oszołomiło nas swoim gwarem, zapachami, a także tym, że za każdym rogiem ktoś chce Cię oszukać.
Dobra rada: jeśli uprzejme dziecię oferuje, że zaprowadzi Cię do hostelu, upewnij się, że jesteś na miejscu, zanim dasz mu pieniądze. Nie wierz na słowo, że hostel jest „tuż za rogiem”…
W Fezie warto zobaczyć oczywiście garbarnię skór (przygotujcie się na smród nie z tej ziemi), liczne meczety, starą medynę i muzeum broni na wzgórzu nad miastem (miły chłód był dodatkowym plusem).
Trasy zwiedzania medyny są zaskakująco dobrze oznaczone, wystarczy trzymać się odpowiednich kolorów, żeby iść szlakiem np. garbarzy, szlakiem zabytkowych meczetów itp.
Warto wynająć polecanego przewodnika, przynajmniej pierwszego dnia. Nawet jeśli zaciągnie Cię do 2-3 sklepików, to i tak sporo się dowiesz, oszczędzisz czas na nieuniknionym błądzeniu, a przy odrobinie szczęścia zobaczysz miejsca, które nie są wyszczególnione w przewodniku.
To było dobrze wykorzystane 10 dni 🙂
alicia
Po ostatnim pobycie w Maroku w 2005r. obiecałam sobie, że następnym
razem na pewno pojadę na pustynię i udało się :). W tym roku październik
2014 – znaleźliśmy w internecie Mustafę, który oferuje wycieczki na
pustynię. Bardzo miłym zaskoczeniem dla nas były warunki noclegowe.
Mustafa przygotował dla nas piękny pokój, mieliśmy do dyspozycji
łazienkę z gorącą wodą. Do tego wszystkiego serwowano nam przepyszne
jedzenie. Całość dopełniał tryskający humorem i energią Mustafa.
Wycieczka na pustynię była dla nas wyjątkowa. Bardzo się cieszymy, że
jako przewodnika wybraliśmy Mustafę. Gdy dotarliśmy już do oazy trochę
zmęczeni, Mustafa w krótkim czasie przygotował dla nas super kolację, a
potem wraz ze swoim kolegą śpiewał dla nas berberyjskie pieśni przy
akompaniamencie bębnów. Oczywiście sami także próbowaliśmy swoich sił
wystukując afrykańskie rytmy. Szczerze polecamy Mustafę jest on bardzo
przyjacielski i opiekuńczy. Czujesz się przy nim bardzo swojsko. Bardzo
się cieszymy z tego spotkania.