Oto nasza trasa:

Sydney-Adelajda-Alice Springs-Ayers Rock-Darwin-Cairns-Fitzeroy Island-Brisbane-Sydney

Europa w Australii?

Adelajda zaskoczyła nas atmosferą iście europejskiego miasta.

Dobra rada: jeśli zdecydujesz się na spanie w hostelu nad pubem, przygotuj się na słuchanie muzyki przez całą noc. Zatyczki nie pomagają 🙂

Wielki THE GHAN

Radzimy z Adelajdy do Alice Springs dostać się pociągiem – zawsze przyjemniej, a po drodze nie ma _dosłownie_ nic 🙂 Samo Alice Springs jest dość przerażające, pełne pijanych Aborygenów…

My wypożyczyliśmy samochód na dalszą trasę, przy odrobinie szczęścia zrobią Wam upgrade na lepszą klasę auta, na które ktoś czeka np. w Darwin!

W głąb outbacku, czyli spotkasz tu wszystko prócz cywilizacji

Droga biegnąca przez środek kontynentu z Alice Spring do Darwin jest jedyna w swoim rodzaju, prosta, prawie bez skrzyżowań i łuków. Tylko nie zgubcie się w Mount Isa 🙂 Nas witały takie widoki:

Ciekawostka: na drodze z Alice Springs prawie do samego Darwin nie ma dosłownie nic, prócz stacji benzynowych. Każda z nich, chcąc zachęcić gości do wypicia kawy, zatrzymania się przy niej na nieco dłużej, wymyśliła sobie tzw. otoczkę tematyczną. Nas skusiły: wystawa wraków samochodów i traktorów oraz australijskie centrum UFO  🙂

Czerwona Skała pośrodku niczego

Świętą górę Aborygenów czyli Uluru / Ayers Rock warto obejrzeć o wschodzie słońca, jest to niesamowite przeżycie…

Dobra rada: jeśli
nocujesz w namiocie i siedzisz sobie spokojnie przed nim, żeby wypić
wieczorną herbatę, a uporczywe źdźbło trawy łaskocze Cię w kolano
, sprawdź czy to na pewno trawa 🙂 Zdjęć nie wklejam, bo mi się arachnofobia znowu uaktywni…



Ciekawostka: na kempingu niedaleko Ayers Rock dowiedzieliśmy się jak Australijczycy nazywają backpacers’ów pracujących w zamian za nocleg i jedzenie: „woofers” (od angielskiego odpowiednika szczeknięcia: „woof,woof”). Ładnie, prawda? 🙂

Coraz zieleniej, w drodze do Darwin

W okolicy Darwin jest już zdecydowanie inny klimat, jest parno, duszno i trzeba uważać na komary.

Polecamy spływ canoe, kąpiel w pobliskim wodospadzie i farmę krokodyli (uwaga na smród!.

Acha i jeszcze jedna ciekawostka, w Australii nietoperze to nie „latające myszy”, a „latające lisy”, flying foxes – nazwa mówi sama za siebie 🙂

Wielki błękit

Żelaznym punktem naszej wyprawy było od początku Cairns, nurkowanie na Wielkiej Rafie Koralowej było naszym marzeniem od dawna.

Kurs Padi Open Water robiliśmy na wyspie Fitzeroy Island, niestety tuż po sztormie, więc widoczność była słaba, ale po odczekaniu 2 dni popłynęliśmy na 1 dniowe nurkowanie, żeby sprawdzić nasze świeżo zdobyte umiejętności w praktyce. Była to najlepsza decyzja ever, oto kogo spotkaliśmy:

BTW: Ryb Napoleona lepiej nie wkurzać! Zdenerwowane potrafią wyrwać nurkowi kończynę ze stawu!

Teraz mogliśmy z czystym sumieniem wracać przez Brisbane do Sydney 🙂